czwartek, 24 lipca 2014

Ciągle pada...

U nas ciągle pada a przynajmniej od wczoraj:) Korzystając z przymusowego wolnego dnia od pracy (za który to notabene nikt mi nie zapłaci) postanowiłam wziąć się za siebie i nie poddawać się mojemu ulubionemu nastrojowi któremu zawsze ulegam gdy tylko Adusia zamknie oczy (a to po północy dopiero) "nie chce mi się nic" ;)
 


Adusia zapewne już po raz ostatni ma na sobie swój pierwszy T-shirt
Był tajfun i już sobie poszedł...Straty są na pewno duże, szczególnie na wschodzie i w górach - zresztą jak co roku...Deszczy nie było aż tak wielkich tylko wiatr był podobno niesamowicie silny...Dodatkowo rozbił się samolot i to pewnie z powodu silnego wiatru - takie ostatnie podrygi tajfunu...Swoją drogą leciałam kiedyś samototem podczas tajfunu bo tutaj niektóre linie lotnicze nie do końca uznają za słuszne odwoływanie lotów...Ciekawe wrażenia były...
 

 
A u nas też tajfun w domu i w sercach...Adusia coś nieciekawa ostatnio - oczywiście ma chwile kiedy jest kochana, słodka, przytulińska, milusia, grzeczna lub cichutka jak myszka...Jednak w ciągu ostatniego tygodnia lub dwóch - sama już nie pamiętam Adzik w 90% jest rożdrażniony, zły, płaczliwy, wszystko chce a zarazem nie chce nic, chce iść na rączki i po sekundzie reaguje wrzaskiem żeby ją postawić na ziemię, bawić się nie chce, no chyba że czymś co jest surowo zabronione...
 
 
I tak nam mijają dni...Mam nadzieję że przejdzie jej trochę to histeryczne zachowanie gdyż czasem bardzo trudno jest wytrzymać...
 

Kolejny tajfun dotyczy ogólnej sytuacji "i co dalej". Mąż już nie pracuje, szukamy niani dla Adusi ale nie idzie nam najlepiej (Tajwan nie ma żadnej tradycji wykonywania tego zawodu, niańki pojawiły się kilka lat temu i daleko im do naszych zachodnich), żłobek - Adzik jest na 79 miejscu, przedszkole - trzeba czekać do stycznia aż będzie miała 2 latka...a z jednej pensji nie wyżyjemy...I doopa;)
 
 
Strasznie bym chciała chociaż raz napisać coś optymistycznego czy radosnego...Niestety od czasu narodzin Adusi moje życie nie wygląda tak jak bym tego oczekiwała (nawet w 10%) i pewnie dlatego stałam się zgorzkniałą, wiecznie narzekającą na wszystko babą z skwaszoną miną:( A to co piszę w moich postach to pomimo starań - jedno wielkie narzekanie...
 
 
 
 

7 komentarzy :

  1. powodzenia z nianią!
    spokojnie nie zawsze tak narzekasz ja lubie Cie czytać
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez uwielbiam jak piszesz, widać, ze jestes normalną dziewczyna,ktora pisze prawde i nie koloryzuje plus wszystko ubrane w poczucie humoru!!Trzymam kciuki, żeby bylo lepiej😊Mama Niny

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zazdroszczę Wam tych tajfunów, a już na pewno nie podczas lotów samolotem.

    Co do sytuacji w życiu to musi być dobrze, będzie dobrze! Macie siebie i Adusię, zła passa w końcu minie, zawsze tak jest.

    Co do humorków małej to chyba taki czas jest teraz w rozwoju naszych pociech. Ala też marudzi, raz chce na ręce za chwilkę nie chce i tak w kółko :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Przychodzi czasem taki okres w życiu kiedy wydaje się, że wszystko idzie nie tak ale to mija. U mnie też ostatnio nie było za dobrze ale coś zaczęło zmieniać się na lepsze w najmniej spodziewanym momencie. Wierzę, że u Was też tak będzie, głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę by wszystko się poukładało ! Fajna ta Twoja czarnulka mała :)
    http://swiatamelki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozumiem Cie w 200% :) Moja Ala też straszna maruda wszystko jej nie pasuje dobre dni mogłabym policzyć na palcach u rąk...a co do sytuacji życiowej jesteśmy młodzi musimy sobie dać rade..my mieszkaliśmy w Grecji ale teraz taki tam kryzys że zdecydowaliśmy sie na przeprowadzke do Polski bo z jedna wypłatą męża też było ciężko...Ja też jestem nauczycielem angielskiego :) obecnie szukam pracy w PL jest różnie biegam na rozmowy ale jak na razie nic z nich nie wynika a jak mąż dojedzie do nas to też bedzie musiał sie zaaklimatyzować nauczyć języka znaleźć pracę...Ciężko jest i też czasem mam ogromnego doła no ale mamy siebie na wzajem i musimy sobie jakoś poradzić. Myślę że znajdziecie rozwiązanie i sobie poradzicie tak jak i my :) Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja lubie Cie czytac i nie sadze bys zbyt duzo narzekala. Jestes po prostu soba i mam nadzieje, ze nie przestaniesz pisac.
    Zycze by Wam sie lepiej ulozylo, by maz dostal prace i by usmiech gosci na Twojej twarzy czesciej.
    A nie mysleliscie o przeprowadzce gdzies indziej?

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twój komentarz:)

".src='http://code.jquery.com/jquery-latest.js'/>